Diagnoza – guz wątroby
Pani Felicja K. cierpiała na silne dolegliwości bólowe w okolicach prawego łuku żebrowego. Kilka lat wcześniej wykryto u niej złogi w pęcherzyku żółciowym i w obawie przed atakiem kolki żółciowej Pani K. poszła do przychodni lekarskiej. Lekarz skierował ją na badanie USG, które wykazało guz o wielkości 50 mm w prawym płacie wątroby. Lekarz podejrzewał nowotwór wątroby i zlecił dalsze badania. Usłyszawszy taką wstępną diagnozę, jeszcze przed jej potwierdzeniem Pani Felicja kompletnie się załamała. Słyszała wcześniej, że rak wątroby powstaje najczęściej w wyniku przerzutów z innych narządów i często kończy się śmiercią. Rodzina bezskutecznie próbowała ją namówić na wizytę u onkologa – Pani Felicja nie chciała dalszych badań w obawie przed uzyskaniem potwierdzenia choroby.
Kiedy Pani K. weszła do gabinetu bioterapii, była bardzo roztrzęsiona i niespokojna. Próbowałem ją przekonać, by nie rezygnowała z opieki lekarskiej. W tej sytuacji kluczowe było potwierdzenie diagnozy i podjęcie leczenia. Po sesji bioenergoterapii i naszej rozmowie trochę się uspokoiła i obiecała przemyśleć swoją decyzję.
Emocjonalne przyczyny chorób wątroby
Przy pierwszym spotkaniu, chora skarżyła się na ból z prawej strony brzucha promieniujący pod łopatkę, brak apetytu, uczucie przepełnienia i ciężkości w żołądku oraz podwyższoną temperaturę. Z powodu tych dolegliwości nie mogła spać. Na drugą wizytę przyszła już jednak znacznie spokojniejsza i wyjawiła, że pierwszy raz od usłyszenia diagnozy przespała całą noc. Rozmawialiśmy o emocjonalnych przyczynach choroby wątroby. Chciała koniecznie poddawać się zabiegom bioterapii codziennie, ponieważ wierzyła, że moje zabiegi jej pomogą. Zgodziłem się pod warunkiem, że zgłosi się do lekarza.
Podczas sesji z Panią Felicją skupiałem się przede wszystkim na wątrobie i trzustce, starając się zasilić te miejsca energią i pobudzić chore narządy do regeneracji. Uwagę skupiłem również na kręgosłupie, usuwając blokady w przepływie energii w odcinku piersiowym za pomocą terapii manualnej.
Guz wątroby zniknął po bioenergoterapii
Pani K. skorzystała z 10 zabiegów bioterapii. Relacjonowała, że w trakcie zabiegów odczuwała „przyjemne ciepło w okolicach całego brzucha i wzdłuż kręgosłupa”. Po każdej sesji miała coraz mniejsze dolegliwości bólowe, a po trzeciej zaczęła znów mieć apetyt i spokojnie przesypiać całe noce. Jej samopoczucie poprawiło się na tyle, że przestała wierzyć, że pierwsza diagnoza była prawdziwa. Zdecydowała się na wizytę u onkologa, który skierował ją na biopsję pod kontrolą tomografii komputerowej.
To badanie miało definitywnie rozstrzygnąć o charakterze guza. Jednak na zdjęciach wykonanych tomografem (przed podaniem kontrastu i po) lekarz bezskutecznie szukał guza – nie mógł znaleźć po nim nawet śladu.
Dla Pani Felicji i jej rodziny to wydarzenie graniczyło z cudem. Z kolei lekarz onkolog ocenił pierwszą diagnozę jako błędną, gdyż ewidentnie nie było guza, a „przecież nie mógł tak po prostu zniknąć”. Jednak dokumenty medyczne, które zamieszczam poniżej mówią same za siebie. Wystarczy porównać wyniki USG wykonanego 20.2.1996 z wynikiem tomografii z dnia 2.4.1996, żeby zobaczyć, że po 10 zabiegach bioterapii w chorych narządach pacjentki zaszły pozytywne zmiany. Zniknął 50-milimetrowy guz na wątrobie, oraz zniknęły dwa 14-milimetrowe złogi w pęcherzyku żółciowym.
Dla Pani Felicji najważniejsze było to, że uniknęła operacji, odzyskała dobre samopoczucie, a guz, choć nie do końca zdiagnozowany, zniknął!