Medycyna współczesna wciąż leczy chorobę, nie człowieka. Specjalizacje lekarzy doprowadziły do tego, że lekarz zajmuje się tylko swoją dziedziną, a więc holistyczne spojrzenie na pacjenta jest coraz rzadsze
Założeniem medycyny naturalnej jest traktowanie człowieka jako integralnej całości składającej się z umysłu, psychiki i ciała. Choroba to zaburzenie równowagi tych elementów. Dobry uzdrowiciel, niezależnie od metody, w procesie leczenia potrafi zaangażować te wszystkie trzy elementy, doprowadzając do osiągnięcia harmonii i równowagi.
Organizm człowieka ma olbrzymie zdolności autonaprawy – czasem wystarczy zainicjować proces samoregulacji, na przykład poprzez usunięcie przeszkody w przepływie energii. Zwykle taka przeszkoda pojawia się na poziomie umysłu – negatywne wzorce myślenia mogą być przyczyną napięć emocjonalnych, które z kolei mogą doprowadzić do choroby ciała.
Dowiedziono, że emocje i stan umysłu człowieka znajdują odbicie w biopolu. Badania Leonarda J. Ravitza wykazały, że zmiany w biopolu nie tylko odzwierciedlają, lecz nierzadko wyprzedzają fizyczne symptomy różnych stanów chorobowych.
Z moich obserwacji wynika, że zabiegi bioenergoterapii mają korzystny wpływ na stan psychiczny chorego, który po zabiegu czuje się odprężony i wyciszony. Kładę szczególny nacisk na to, by w trakcie zabiegu oddziaływać nie tylko na chory narząd, ale też na umysł i psychikę. Zasilając energią biopole chorej osoby, dążę do tego, by wszystkie układy zaczęły harmonijnie ze sobą współpracować, doprowadzając do zwalczania nie tylko objawów, ale przede wszystkim przyczyny choroby.