Lewa oficyna, II piętro. Adres firmy terapeutycznej wzięliśmy z anonsu w gazecie.
– Dlaczego pani tu przyszła? – pytam pacjentkę Stanisławę B.
– Z zapaleniem rdzenia kręgowego, przeleżałam w szpitalach łącznie 5 miesięcy, a po wyjściu chodziłam z trudem korzystając z kul – mówi pani Stanisława. Znajoma poradziła, abym poszła do lekarza-znachora, który może mnie postawić na nogi. Po kilkunastu zabiegach kule poszły w kąt. bioenergoterapeuty. Bez nich się poruszam, co przecież widać…
Hokeista, grający w I lidze (prosił o zachowanie anonimowości):
– Przez dłuższy czas byłem pod opieką wybitnych ortopedów, którzy nie mogli się uporać z nasilającymi się bólami kręgosłupa. Przestałem grać. Już po wizycie w tym gabinecie odczułem ulgę, jeśli poprawa się utrzyma, to mam szansę wrócić na lód.
Pan Krzysztof B. z Ksawerowa przyszedł z kartą informacyjną, z której wynikało, że dokucza mu wrzód żołądka.
– Od marca do maja bóle żołądka były tak dojmujące, że łaziłem po ścianach. Środki farmakologiczne pomagały na krótko – twierdzi p. Krzysztof. – Spróbowałem kuracji. Po czterech zabiegach bóle znikły zupełnie, boję się, że jesienią powrócą…
Pani Grażyna D. przyjechała z gminy Rzgów.
– Lekarze nie mogli sobie poradzić z usunięciem stanu zapalnego dróg rodnych i wysoką leukocytozą, 11.200 w I mm sześc. Niektórzy odradzali mi wizytę u bioenergoterapeuty. Tymczasem, to przecież dyplomowany terapeuta. Po czwartej wizycie ustało pieczenie w dole brzucha, a leukocytoza spadła do 7.700 w I mm-sześc.
– Niech pan nie podaje mojego nazwiska, bo szef wyleje mnie z pracy – wykrzykuje pacjent wyglądający na człowieka, który opuścił salę tortur.
– To byt ostatni pacjent, terapeuta wyjaśnia, iż to pracownik służby zdrowia mający od dawna kłopoty z kręgosłupem.
Z moich obserwacji w Łodzi wynika, iż zadziwiająco dużo jest osób skarżących się właśnie na bóle, których źródłem są niedomagania kręgosłupa – wyjaśnia Aleksander Ostrogski. Znakomita większość pacjentów leczyła się w przychodniach, korzystała z pomocy specjalistów ortopedów, o czym świadczą zdjęcia rentgenowskie i karty informacyjne. To, że wielu z nich nadal cierpi, nie jest skutkiem zlej woli czy niewiedzy lekarzy. Po prostu system leczenia szwankuje. Nie kojarzy się metod terapeutycznych, lekceważy np. techniki manualne, którymi znakomicie posługują się tzw. kręgarze. A do bioterapii stosunek jest wręcz negatywny. Nadto z reguły występuje dążenie do usunięcia bólu poprzez podanie środków farmakologicznych. Tymczasem skrzyżowanie klasycznych metod z metodami zaczerpniętymi z medycyny naturalnej daje od 70 do 80 procent wyleczeń trwałych lub skutkujących na dłuższy czas.
Czy pan nie przesadza z tymi wskaźnikami?
– Odrzucić trzeba przypadki schorzeń kręgosłupa, które są wynikiem wad wrodzonych lub chorób nowotworowych. Powodzenie kuracji w dużym stopniu zależy od dobrej woli samych pacjentów, którzy winni stosować się do wszystkich zaleceń rehabilitacyjnych. Niestety, niektórzy pacjenci zapominają o tym, iż ich zdrowie zależy od nich samych, a później szukają cudotwórców.
Ceg.