Relacja Joanny C.
Problemy z dusznością pojawiły się po serii ciężkich przeżyć. W krótkim czasie przytrafiło się chyba zbyt dużo. Nie dawałam rady rozładować napięcia. Czułam, że muszę coś z tym zrobić, bo eksploduję, ale nic zrobić nie mogłam.
Duszność potęgowała lęk
Do tego ciągła duszność potęgowała strach i rozdrażnienie. Widziałam, ze dzieje się coś, nad czym zupełnie nie panuję i nie wiem co to jest. Brak efektów leczenia utwierdzał mnie w przekonaniu, że jest źle i będzie jeszcze gorzej. Stawałam się coraz bardziej przerażona i nerwowa. Żyłam w ciągłym lęku o zdrowie, a nawet życie. Nie mogłam się nad niczym skupić, trudno mi było zebrać myśli, miałam problemy z podejmowaniem decyzji, zaczęły się straszliwe wahania nastroju: od euforii, do depresji. Z czasem zaczęła przeważać depresja, apatia, wycofanie, lęk.. Coraz częściej rozpamiętywałam przeszłość, a nie planowałam przyszłości. Każdy sukces umiałam w swojej głowie przerobić na porażkę.
Kontakty z ludźmi ograniczyłam do minimum. Chciałam żeby wszyscy dali mi święty spokój.
Duszność ustąpiła po zabiegach bioenergoterapii
Po pierwszej wizycie u pana Aleksandra Ostrogskiego zauważyłam, że jestem spokojniejsza, ale uznałam, że to siła sugestii. Po każdej kolejnej było lepiej. Znalazłam siłę żeby przemyśleć problemy. Zrozumiałam, że rzeczy, których nie można zmienić trzeba zaakceptować albo zignorować. Okazało się, że jestem w stanie to zrobić. Znów zaczęłam planować i stawiać sobie realne cele, które krok po kroku, o dziwo, udaje się realizować. Strach zastąpiła ogromna ciekawość świata i ludzi. Wróciła chęć do działania. Wzrosło poczucie wartości.
Złość, radość i smutek zyskały normalne proporcje
To nie znaczy, że się nie denerwuję, że doświadczam tylko przyjemnych rzeczy, że wyparłam wspomnienia. Przytrafia się wszystko – złe i dobre, normalnie jak to w życiu, ale ja zaczynam to normalnie znosić. Złość, radość czy smutek zyskują normalne proporcje. Nie podcinają, nie paraliżują. Więcej rzeczy przepływa obok.
To nie znaczy, że się nie denerwuję, że doświadczam tylko przyjemnych rzeczy, że wyparłam wspomnienia. Przytrafia się wszystko – złe i dobre, normalnie jak to w życiu, ale ja zaczynam to normalnie znosić. Złość, radość czy smutek zyskują normalne proporcje. Nie podcinają, nie paraliżują. Więcej rzeczy przepływa obok.
Życie jest właśnie takie, jakie podświadomie zawsze chciałam mieć
I jeszcze jedna ważna, może nawet kluczowa, sprawa. Zrozumiałam, że życie, jakie mam jest właśnie takie, jakie podświadomie zawsze chciałam mieć, że robię właśnie to, co chciałam robić a ciągła szamotanina wynikała z ulegania opiniom innych, z konfrontowania się z ich wartościami.
23.04.2013